Już o 5 rano siedziałam w autokarze jadącym z Riwiery Olimpijskiej na lotnisko w Salonikach. Wcześniej udało mi się wykupić przelot jednym z ostatnich samolotów czarterowych jakie latają zazwyczaj na trasach SKG - KTW i SKG - WAW do połowy października. Pewnym problemem mógłby być limit bagażu (tylko 17-18kg w zależności od tego gdzie kupujemy bilet), ale mnie to na szczęście nie dotyczyło. Mój stary plecak z czasów liceum wystarczył (55l + kieszenie, których nawet nie musiałam przypinać), żeby zabrać wszystkie potrzebne na ten tydzień rzeczy. Jeszcze tylko odprawa paszportowo-biletowa, skanowanie bagażu głównego (wtedy była to normalna praktyka na lotnisku w Salonikach), małe śniadanie na bezcłówce (w końcu to czarter - na jedzenie w samolocie nie było co liczyć) i ruszyliśmy. Zaczął się pierwszy z 4 lotów, które czekały na mnie po drodze do Mombasy.